Niepodległość W Nowym Sączu

Droga sądeczan do jesieni wolności była bardzo długa. Jej początku należałoby szukać w XIX-wiecznych powstaniach, do których szczególnie garnęła się młodzież. Duch patriotyzmu był ciągle żywy w sądeckich szkołach, a szczególnie w I i II Gimnazjum. Tam powstawały organizacje niepodległościowe, które miały przygotować sądeczan na wyczekiwany moment przejęcia władzy. U progu XX wieku sądeczanie gościli m.in. Józefa Piłsudskiego, Ignacego Daszyńskiego i innych działaczy, którzy wygłaszali płomienne mowy i odczyty. To na nich rodziła się polska świadomość narodowa mieszczan. Po wybuchu wojny w 1914 r. młodzi chłopcy chętnie wstępowali w szeregi tworzącej się w wojsku austriackim armii polskiej. Na dworcu żegnały ich tłumy sądeczan, grała orkiestra, a wszystko wskazywało na to, że wytęskniona wolność nadejdzie lada dzień. Nikt nie przypuszczał, że potrwa to jeszcze cztery ciężkie lata. Wielu młodych Legionistów nie powróciło już do swoich domów, wielu ojców osierociło dzieci, a na ulicach coraz częściej można było spotkać wdowy. Kobiety jednak się nie poddawały, a praca sądeczanek budziła podziw. Komitet Kobiet Polskich oraz Liga Kobiet odegrały ważną rolę w emancypacji niewiast. Dzięki nim działały Herbaciarnia Czerwonego Krzyża, Gospoda dla Legionistów i liczne szpitaliki dla potrzebujących. Nie można zapomnieć o smutnych chwilach, o setkach wypłakanych łez przez wdowy i sieroty. Nie było chyba takiego domu w Nowym Sączu, przez który Wielka Wojna przeszłaby bez echa. Iskra nadzieli tliła się we frontowych okopach, ale także przy domowych ogniskach.

„Tak mi się marzy niepodległość Polski, wolność, swoboda – szum skrzydeł orlich, a w ich cieniu zwarte szeregami Legiony! Legiony! To ukochanie narodu! Junackie, młode twarze, rogatywki, sztandary i pieśń Dąbrowskiego! A kto wie? Może już chwila niedaleka?”

  pisała w 1914 r. Helena Barbacka.

Świetli mieszczanie zdawali sobie sprawę, że jedynie wojna między zaborcami może Polsce przynieść wyzwolenie. Oczekiwanym dokumentem był cesarski akt 5 listopada z 1916 r., który jednak nie przyniósł wolności. Jeszcze tej samej jesieni zamknął oczy Franciszek Józef, co zwiastowało nieuchronny upadek monarchii Habsburgów. 1 września 1918 r. podczas rozpoczęcia nauki, w Kaplicy Szkolnej uczniowie I Gimnazjum odśpiewali „Boże, coś Polskę” zamiast tradycyjnego hymnu austriackiego. Dla wielu był to szok, ale incydent zwiastował nieuchronnie nowe czasy:

Zdumiał się nowy kościół, bo jeszcze takiej pieśni w swych murach nie słyszał… zdumiały się organy, zdumiał się dyrektor i katecheta i pozostał wyprostowany u stóp ołtarza…

 pisał świadek tych wydarzeń. Jesień 1918 roku była wyjątkowo piękna, wszyscy ponad podziałami czuli się wspólnotą. Austriacy spodziewali się lada dzień utraty władzy. Stąd w mieście pozostawiono niewielki oddział armii. Nawet starosta spodziewał się utraty władzy. Polacy w tym czasie działali w Polskiej Organizacji Wojskowej, a pośród nich wybijał się Stanisław Kawczak. Na kolei rozpoczął się sabotaż zarządzeń, a POW zorganizowała manifestację będącą protestem przeciw wywożeniu żywności, zapasów, materiałów i amunicji. Zrywano żołnierzom bączki z czapek i zakładano białe orzełki, a Jezuici w konfesjonałach zwalniali żołnierzy z przysięgi wierności cesarzowi, aby swobodnie mogli służyć wolnej Polsce. W nocy z 30 na 31 października 1918 r. członkowie POW przejęli składy broni, amunicji i żywności. Nad dworcem kolejowym pojawił się napis „Wolna, Zjednoczona, Niepodległa Polska!”. W koszarach wojskowych szablę odpiął Płk Falle, który dowodził wojskami austriackimi. To była chwila wyjątkowa.

(…) „Jeszcze Polska nie zginęła”! Mocno, jak nigdy, o ściany austriackich koszar bije po raz pierwszy urzędowo hymn Polski. Stanęliśmy wszyscy na baczność! Gorętsi śpiewają. A potem jakiś bezwolny nakaz, bo oto komendant pułk. Falle odpina szablę, kładzie na stole i z chusteczką na oczach, chwiejąc się wychodzi, jak nieprzytomny. Por. Polakowski rzuca się w ramiona najbliższego sąsiada, całując się, to samo niemal wszyscy; oficer ściska żołnierza! Niech żyje wolna Polska!

  Tego dnia zakończyła się droga Nowego Sącza do wolności.

Łukasz Połomski, Fundacja Nomina Rosae, Nowy Sącz

 

Dr Łukasz Połomski –  historyk, nauczyciel i publicysta. Absolwent Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Twórca i dyrektor programu historycznego „Sądecki Sztetl”, działającego w ramach Fundacji Nomina Rosae. Współtworzył wiele wystaw, konferencji i wydarzeń kulturalnych poświęconych mniejszościom narodowym i historii Nowego Sącza. Uhonorowany nagrodą „Chroniąc Pamięć” (2016 r.), wyróżniony w konkursie im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata” (2016 r.), nominowany do Nagrody Polin (2016 r.).